Wielkie otwarcie.

Nadeszło lato. Jeszcze przed wyjazdem kleryków na wakacje, ?ostatkiem sił? zorganizowano pierwszy w Częstochowie Dzień Otwartych Drzwi seminarium. Główny wysiłek logistyczny spoczął na barkach trzeciego rocznika.

Kilkugodzinny program był ściśnięty do granic możliwości. Goście ? głównie, ale nie tylko ? ministranci mogli poznać nasze życie ?od kuchni?. Spotkanie otworzył oficjalnie rektor seminarium o godzinie 10.00. Z powodów organizacyjnych liczna grupa została podzielona na kilkanaście mniejszych, tak by każdy mógł lepiej zrealizować założony na ten dzień cel, czyli zapoznać się z prawdziwym obrazem miejsca kształcenia przyszłych księży, trochę go odmitologizować, przekazać go (już w poprawionej wersji) swoim rodzinom, znajomym.

Oczywistością jest, że kulminacyjnym punktem dnia była wspólna Eucharystia, odprawiana przez rektorów naszych seminariów. Po niej najbardziej zapadnie w pamięć homilia księdza rektora Andrzeja Przybylskiego, który ukazał piękno ludzkiego serca, ale jednocześnie to, że zbyt często jest ono rozdarte. Wszyscy przecież wiemy, że rozdarte serce już tak piękne nie jest.

Następnie młodzi uczestnicy, pod czujnym okiem kleryków ? przewodników, zwiedzili:

  • Seminaryjny kościół, aby ? zobaczyć gdzie i jak się modlimy,
  • Jadalnię (po ?naszemu? refektarz), aby ? poznać gdzie i co jemy,
  • Sale wykładowe, aby ? zrozumieć iż nie ma wiary bez rozumu,
  • Klerycki pokój, aby ? ujrzeć ?ludzką? stronę kleryków,
  • Salę gimnastyczną, aby ? zrozumieć co znaczy równomierny rozwój,
  • Siedziby seminaryjnych organizacji, aby ? uświadomić sobie, że różnorodność nie wyklucza jednej drogi ku kapłaństwu; wręcz przeciwnie ? jest źródłem bogactwa.

Ku pokrzepieniu zmęczonych wędrówką po długich seminaryjnych korytarzach przygotowano obiad, po którym przyszedł czas pożegnań.

Te kilka godzin przyniosło korzyść nie tylko gościom, ale też nam ? zobaczyliśmy, że nawet wśród dzieci i młodzieży jest wiele osób, którym zależy na naszym seminaryjnym domu.

W tym miejscu chciałbym podziękować tym, bez których odwiedzin w ogóle by nie było i nie myślę teraz bynajmniej o klerykach. Dziękuję organizatorom ? księżom, którzy zdecydowali się poświęcić trochę czasu by przywieźć do dalekiej Częstochowy swoich ministrantów. Być może właśnie ten krótki epizod w życiu tych młodych ludzi wpłynie na to, że kiedyś oni sami będą organizatorami podobnych imprez, czy to jako klerycy, czy jako księża.

Kl. Karol Goc