Juan Diego – Tomasz Jaskuła, rok IV.

ST.-JUAN-DIEGO-1

Byli święci, którzy zostawili po sobie tysiące zapisanych stron o Bogu, byli i tacy, którzy zasłużyli się milionami wypowiedzianych słów Dobrej Nowiny, ale czcimy w Kościele i takich, którzy nie mogą pochwalić się żadnymi spektakularnymi statystykami na polu przekazu Ewangelii.

Juan Diego jest jednym z nich. Chrzest przyjął około pięćdziesiątego roku życia. To, co poprowadziło go na ołtarze, stało się w najzwyczajniejszej z chrześcijańskich czynności – w drodze do kościoła. Ukazała mu się Matka Boża, między innymi z prośbą o wybudowanie w miejscu objawienia świątyni. Juan powierzył tę sprawę miejscowemu biskupowi i jedyną zasługą, jaką można mu przypisać, był upór i posłuszeństwo w realizowaniu słów powierzonych mu przez Maryję. Resztę życia poświęcił służbie w tej świątyni.

Dlaczego – choć zrobił tak mało – uczynił tak wiele? Bo pozwolił Bogu i stał się narzędziem w Jego ręku. Zaufał Mu i uwierzył, że nie wszystko musi odbyć się tylko za sprawą własnych działań. Zrozumiał swoją rolę w Bożym planie i poddał się jej. Ewangelia do Ameryki przypłynęła wraz z kolonizatorami. Z innego świata, innej kultury, innych zwyczajów. Maryja objawiająca się na indiańskim płaszczu, ofiarująca indiańskie kwiaty, była znakiem „Boga, który nie zważa na różnice rasy czy kultury. Juan Diego […] odkrył głęboką prawdę o nowej ludzkości, w której wszyscy są powołani, by być dziećmi Bożymi w Chrystusie”. I przypomniał, że czasami przysłużymy się najbardziej, robiąc dokładnie tyle, ile do nas należy.

Dlaczego on, a nie którykolwiek z tysięcy innych świętych, których co dnia przywołujemy w modlitwie? Bo w świadectwie jego świętości jest tak dużo działania Boga, jak to tylko możliwe. Bo przekonuje mnie, że chrześcijaństwo nie jest konkursem piękności, kreatywności, intelektu. Bo przypomina, że w wierze nie ma między nami rywalizacji, a współpraca, której uczymy się ze współdziałania z Bogiem. I że Bóg powołuje człowieka z całą jego historią, charakterem, umiejętnościami i niedostatkami, z pełną ich świadomością – i mimo tego z niego nie rezygnuje.

Umiłowany Juanie Diego! Wskazuj nam drogę prowadzącą do Czarnej Madonny z Tepeyac, aby nas przyjęła do swego Serca, gdyż Ona jest Matką kochającą i litościwą, która prowadzi do prawdziwego Boga. Amen.

kl. Tomasz Jaskuła ? rok IV